-Więc mówisz że jesteś wpół Irańczykiem- Pakistańczykiem- i Anglikiem ?- spytałam lekko unosząc głowę.
-To trochę śmieszne ale tak! Moja rodzina jest pokręcona- uśmiechną się lekko, a w jego oczach zaczęły tańczyć małe iskierki – Ale ty też nie jesteś stąd.
-Oh tak. Mój tato był Włochem a mama jest Brytyjką. Przyjechali tu w pogoni za szczęściem – przewróciłam oczami. Proszę was, kto normalny wyjeżdża z UK do byle jakiego miasta szukając szczęścia?
-To dość ciekawe połączenie. Więc co cię sprowadza na kierunek medycyny?
-Hmm… ciężko powiedzieć. Od kiedy byłam mała mama puszczała *ID i ciągle oglądałam tego typu programy, ciekawiłam się tym- wzruszyłam ramionami.
-Cóż no skoro tak- drzwi do sali się otworzyły. Gdy spojrzałam w tamtą stronę stronę, jak Boga kocham szczęka poleciała mi na podłogę.
-Witam wszystkich- gdy odzyskałam z powrotem swoją szczękę, zaszokowana faktem że on był aż tak młody, zakłopotana zaczęłam bawić się swoimi knykciami. Rozejrzałam się po sali, i stwierdziłam z ulgą że nie tylko ja zareagowałam tak na Pana Stylesa, prawie wszystkie dziewczyny na Sali uśmiechały się głupkowato z nadzieją że zwróci na mnie uwagę, przelotnie spojrzałam na Aidana który pokręcił przecząco głową w geście rezygnacji.
-Nazywam się Harry Styles, będę waszym profesorem do spraw wiedzy współczesnej. Zajęcia mamy 2 razy w tygodniu i liczę że będziecie chodzić na nie regularnie bo inaczej mnie popamiętacie. – Przystojny, bardzo przystojny i na dodatek tak młody. Ubrany jest w elegancki czarny garnitur, białą jedwabną koszulę oraz zielony krawat. Ma niesforne loki, w kolorze ciemnego brązu i błyszczące zielone oczy, których spojrzenie jest hipnotyzujące. Jest wysoki.
-Dobrze więc zaczynamy dziś od tematu społeczeństwa obywatelskiego. Jak wiemy, nasz kraj jest dość dobrym stowarzyszeniem obywatelskim. Działamy bardzo przemyślanie i mamy dość dużo inteligencji by zapobiegać różnym społecznym tragediom- mówi tak płynie, bez żadnego zająknięcia- mamy wiele fundacji charytatywnych… - i wciąż mówił, ale ja nie podzielałam jego zdania, bo przecież jak?
-No nie wydaje mi się- burknęłam pod nosem. Wszystkie pary oczy które znajdowały się w tym pomieszczeniu spojrzały na mnie. Powiedziałam to za głośno?
-Może Pani powtórzyć Panno? – brwi uniósł do góry.
-Williams, Hope Williams- przełknęłam gulę która znajdowała się w moim gardle- Nie zgodzę się z Pana zdaniem, Panie Styles- uniosłam z dumą głowę- jeśli mam porównywać to moim zdaniem nie jesteśmy krajem obywatelskim. Argumentem potwierdzającym moją tezę jest fakt że Stany Zjednoczone nie są społeczeństwem aktywnym. Mamy bardzo mało fundacji, czy nawet i partii politycznych. Wielu z nas nie są otwartymi ludzi na inicjatywny czy różne akcje charytatywne. A jeśli chodzi o frekwencje na wyborach uważam, że te 53% to jest zdecydowanie za mało. Porównując go do np. Francji gdzie jest prawie 85% frekwencji, to Stany Zjednoczone jest na Tyle starym krajem że moglibyśmy spokojnie dopić do 94%.- Skończyłam swój monolog i spojrzałam na Aidana który patrzył na mnie z otwartą buzią.
-Bardzo ciekawa teza Panno Williams. Ale patrząc na to, jak w krótkim czasie możemy zorganizować np. protesty świadczy o tym że jesteśmy zorganizowani- założył ręce na biodra i spojrzał na mnie spod przymrożonych oczu.
-Kolejny argument, wiele osób narzeka na partię polityczną, ale to jest tylko i wyłącznie ich wina za to kto rządzi. Nie wybierają się na wybory polityczne, bo twierdzą że ich głos nic nie da, ale jeśli pomyśli tak aż 50% z nas, to na pewno nie będzie rządzono krajem tak, jak byśmy chcieli. A najgorsze jest to że, będziemy musieli podporządkowywać się do ich głupich zasad, bo oni nam każą i tak trzeba. A to wszystko wina wybierających, i ich ‘zaangażowania’- ostatnie słowa wzięłam w niewidzialnym cudzysłowie by podkreślić sarkazm. Pan Styles patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami i nie wydusił z siebie żadnego słowa. Lekko potrzasnął głową w geście niedowierzania i znów zaczął prowadzić swoją lekcję, co raz na mnie zerkając. Przez kolejne 40 minut siedziałam i malowałam po sowim zeszycie, bawiłam się palcami albo zaczepiałam Aidana. Po co mam słuchać kogoś kto nie myśli racjonalnie? Gdy zadzwonił dzwonek już miałam wychodzić z sali gdy usłyszałam jego głos.
-Panno Williams proszę o minutkę rozmowy- pokazał gestem ręki bym do niego podeszła. Niepewnym krokiem zaczęłam iść w jego stronę, modląc się bym się nie potknęła. Jak na złość przed jego biurkiem wyleciały mi wszystkie książki. Schyliłam się szybko by je podnieść, i o dziwo stwierdziłam że Pan Styles również ukucną i zbiera moje książki. Po chwili wstał, w jednej ręce trzymając moje podręczniki, a drugą zaś podał mi, by pomóc mi wstać. Spojrzałam na jego dłoń i skrępowana chwyciłam ją. Gdy stałam już śmiało na nogach odważyłam się spojrzeć w jego oczy. O Mamusiu. Są śliczne, z bliska są jeszcze jaśniejsze, żywsze i tryskają władczością.
-Niezły popis dałaś u Hope- przez jego twarz przemknął cień rozbawienia- jesteś bardzo wyszczekana, jeśli chodzi o wiedzo o społeczeństwo.
-Dziękuje- powiedziałam chrypliwym głosem- Mogłabym w czymś Panu pomóc, Panie Styles?- lekko zakołysałam się na stopach.
-Chciałbym zaprosić Panią na kawę- spojrzał na mnie wzrokiem, które nie akceptuje odmowy- Nalegam.
-Panie Styles, bardzo chętnie lecz mam dziś zajęcia do popołudnia.
-To nic, ja również kończę dziś pracę popołudniu. Mam jeszcze jedne zajęcia, a potem jadę do mojej firmy – uśmiechał się kpiąco- może Pani słyszała Styles Enterprises Holdings?
-Tak, tak słyszałam – przewróciłam oczami.
-Hmm… więc jak Panno Williams wybierze się Pani ze mną na kawę- spytał poprawiając włosy.
-Bardzo chętnie Panie Styles- zarumieniłam się lekko. O cholera! Ja bym chciała przeczesać te włosy, i to bardzo. Jezu, co się ze mną dzieje? Harry Styles działa na mnie zdecydowanie źle. -Mój ochroniarz przyjedzie po Panią po zajęciach- chwycił moją dłoń i ucałował ją lekko- a teraz dowidzenia Panno Williams- uśmiechną się i wyszedł z sali. O, mój Boże.
Fajnie się zaczyna :) Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuń